Dla wielu osób chcących ograniczyć ilość produkowanych odpadów zero waste wydaje się celem niemożliwym do osiągnięcia. Mi też daleko do życia bez śmieci, ale dzięki pięciu prostym zmianom mój dom stał się bardziej bezśmieciowy. Poniżej kilka sprawdzonych pomysłów jak być less waste dla początkujących.
Ponad rok temu, całkiem przez przypadek w jakimś anglojęzycznym portalu znalazłam artykuł o dziewczynie, która przez roku wyprodukowała jedynie słoik śmieci. To była Lauren Singer z trashisfortossers. Otworzyłam jej bloga i tak się zaczęło :). Potem przyszły inspirację od Bei Johnson z ZeroWasteHome i facebookowy profil Projekt Zero Śmieci – Zero Waste. Po roku wciąż mam o wiele więcej niż słoik odpadów. Czy jestem rozczarowana? Absolutnie. Nie jestem mistrzem, ale mam swoje małe sukcesy.
1. Pomidory w puszce
Jestem wielbicielem spaghetti z sosem pomidorowym. To moje danie na zły dzień, na kolacje, 3 razy w tygodniu. Wolę dobre spaghetti od czekolady. Głównym składnikiem sosów jakie przyrządzałam w domu poza sezonem były pomidory w puszce. Metalowa puszka wydawała mi się całkiem okej dla środowiska, więc zużywałam 3-4 szt miesięcznie. Z tego co mi zostało robiłam pojemniki na kredki, doniczki lub ostatecznie wyrzucałam do pojemnika na metal (w Krakowie tę frakcje zbiera się osobno).
Kiedy zaczęłam interesować się zero waste zrezygnowanie z puszek wydawało mi się jedną z najłatwiejszych rzeczy do zrobienia. Zaczęłam więc od tego co proste. Kupiłam kilka siatek pomidorów na targu i zaczęłam eksperymentować z bazami, sosami i keczupem. Nigdy wcześniej nie robiłam przetworów, nie umiałam wekować i nie wiedziałam co z czym powinno się połączyć. O dziwo wyszło. Zamknęłam smak lata w słoikach. A efekt? Uniknęłam kupna i zużycia około 50 metalowych puszek i przez całą zimę korzystałam ze swoich zapasów. Jeśli 50 aluminiowych puszek nie robi na Was wrażenia to wyobraźcie sobie, że gdyby postawić je wszystkie jedna na drugiej, można by zbudować wieżę mającą ponad 5 metrów wysokości.
2. Ryż i kasza
Nigdy specjalnie nie lubiłam ryżu. W dzieciństwie jeszcze mi smakował, ale za każdym razem kiedy gotowałam go już w dorosłym życiu coś z nim było nie tak. Smakował dziwnie, trochę metalicznie, a trochę mdło. Gotowałam go w plastikowych woreczkach (w końcu WSZYSCY tak robią) za każdym razem zastanawiając się, czy to na pewno nie jest trujące. Podgrzewanie jedzenia w plastiku nie przekonywało mnie nigdy, nawet wtedy kiedy nie wiedziałam co to jest zero waste. Po dokładniejszym zbadaniu tematu: przeczytaniu kilku książek i artykułów upewniłam się, że plastikowy ryż raczej nie przyczynia się do mojego zdrowia. Dodatkowo, po co te odpady?
Zaczęłam gotować ryż i kaszę tak jak to się robiło w moim rodzinnym domu. Bez żadnych woreczków. Nie, nic się nie przypaliło, choć mój chłopak był pewien, że się przypali.
Smak tak ugotowanego ryżu okazał się zupełnie inny. Nie tylko nie był mdły, ale też można go było przyprawiać podczas gotowania. Teraz na łyżce oleju na dnie garnka podsmażam cebulę, dodaje warzywa i przyprawy i dopiero potem wrzucam ryż, który zalewam wodą lub bulionem.
Ryż z dodatku do obiadu stał się pełnowartościowym daniem. Gotuje go z solą, kardamon, zielem angielskim, curry, szafranem, marchewką, groszkiem… Żaden ryż z torebki przyprawiony już po ugotowaniu nie będzie miał nigdy takiej głębi smaku. Urozmaiciłam moje gotowanie i obyłam się bez plastiku. Co osiągnęłam z obszaru zero/ less waste? Ryż kupuje tylko w papierowych opakowaniach, a inne zboża i kaszę na wagę do swojego pojemnika na Bakalarskiej. Zakładając, że zjadaliśmy 4 kg ryżu rocznie to używając torebkowanego zużywaliśmy 10 kartonowych opakowań i aż 40 jednorazowych woreczków, które zostały stworzone tylko po to, aby pomieścić 100 gr ziarna.
3. Woda
Butelki PET są wszędzie. Zgniecione czy nie, zajmują ogromną powierzchnię w kontenerach do recyklingu na osiedlach, przez co inne niemieszczące się już odpady fruwają po ulicy niczym reklamówka z „ American Beauty ”. Tylko tym razem nikt nie mówi, że to piękny widok. Obok jednorazowych siatek, butelki to chyba najczęściej produkowany odpad w gospodarstwach domowych.
Pojawiał się też regularnie w moim domu, zajmując miejsce. Pozbycie się butelek jednorazowych nie jest trudne- wystarczy pić wodę z kranu. Mi jednak nie było łatwo. Wymagało to odemnie zmiany myślenia. Wydawało mi się, że ta woda nie może być „czysta”. Długo czytałam na ten temat zanim się odważyłam. Przekonały mnie kampanie warszawskakranówka i pijewodezkranu oraz smak. Woda w stolicy jest naprawdę smaczna. Nie śmierdzi jak ta znana mi z kranów starych kamienic.
Odkąd mieszkam w Warszawie nie kupuje butelkowanej wody, przez co objętość mojego śmietnika zmniejszyła się prawie o połowę. Wcześniej zużywaliśmy 6 butelek miesięcznie. Teraz mamy mniej odpadów i do tego oszczędzamy, a słysząc o szkodliwym działaniu plastiku pewnie też wpływamy na nasze zdrowie.
4. Słoiki, słoiki, słoiki
Moją kuchnię przejęły słoiki! Właściwie można znaleźć je w każdym pomieszczeniu. Mam ich nawet trochę za dużo. Może już taka moja natura, że muszę coś gromadzić? Zbieranie słoików póki co jest najmniej szkodliwe. Podobno statystyczny Polak wyrzuca rocznie ok. 54 opakowania szklane. Ja od roku nie wyrzuciłam jeszcze żadnego. Znajduje dla nich zastosowanie lub odkładam do szafki, gdzie czekają aż wypełnią się przetworami. Do czego ich używam?
Chodzę z nimi na zakupy: wsypując do nich kasze, jagody, borówki lub napełniam je kiszoną kapustą i ogórkami małosolnymi. Transportuje w nich obiad do pracy. Pakuje do nich wszystko- od zupy, po sałatkę i kotlet z ziemniakami. Rzadko jest coś czego nie da się tam włożyć. Czasem trzeba tylko pokroić na mniejsze kawałki 😉 . Trzymam w nich przyprawy, używam jako wazony, czasem jako pojemniczki dla wymyślnych deserów. Plastikowe pojemniki nie są mi już potrzebne.
Oprócz tego mrożę w słoikach: mięso, warzywa i owoce. Jednym słowem wszystko co da się zamrozić. Nie popękają, wystarczy pamiętać, aby w przypadku zup, płynów i sosów napełniać je maksymalnie do ¾ objętości. W tej nieoczywistej roli słoiki podobają mi się najbardziej. Produkty w zamrażarce są posegregowane, łatwo je znaleźć i od razu widać co jest w środku. Oszronione słoiki to jeden z moich ulubionych zero wastowych przedmiotów. Oprócz wyglądu, który cieszy oko są też inne korzyści- po raz kolejny, mniej plastiku.
5. Kupuj do swojego
Chyba najważniejsza zasada zero waste: bierz ze sobą na zakupy torbę, słoik, pudełko i pakuj do tego co już masz. Teraz wydaje mi się to oczywiste. Dlaczego mam brać kolejną jednorazówkę na ogórki od Pani na bazarku, skoro mam ich w domu tuzin? Przecież mogę wykorzystać to co już mam. Po co mi nowe opakowanie na jajka, skoro mogę uzupełnić to, które opróżniłam? Oczywiste, ale nie dla wszystkich. Dla mnie na początku też nie było. Trochę nie wiedziałam jak to zrobić, a trochę się wstydziłam. Długo testowałam sklepy i moje możliwości.
Zabierałam na zakupy jednorazówki, które już miałam w domu i napełniałam je warzywami po kilkanaście razy dopóki się nie rozerwały (te najwytrwalsze wciąż mam). Najpierw powoli, a potem coraz bardziej zdecydowanie wypracowywałam sobie bezodpadowe zakupy. Pamiętam jak się ucieszyłam, kiedy w sklepie garmażeryjnym Pani bez mrugnięcia okiem zapakowała krokiety do mojego pojemnika. Każdy kolejny produkt jaki udało mi się kupić bez opakowania sprawiał mi radość i pozwalał bardziej uwierzyć, ze to co chcę robić jej w ogóle możliwe. Podczas, kiedy ja testowałam, ilość plastiku w moim śmietniku malała coraz bardziej. Kiedy już oswoiłam się z zakupami bez „siateczek” mogłam pokazywać nowe możliwości innym. Nie ma nic lepszego niż znajomi i rodzina, którzy zaczynają nosić swoje torby do sklepów i kupować bez opakowań.
Less waste dla początkujących
Jak mówiła Bea Johnson podczas promocji swojej książki w Polsce, nawet małe zmiany maja znaczenie. Ważne, żeby zacząć. Nie musisz być zero, wystarczy less waste. Moje „sukcesy” nie wprowadziły dramatycznych zmian w moim życiu. Nie rzuciłam wszystkiego z dnia na dzień. Nie przeżyłam rewolucji. Wprowadzałam zmiany pomału, krok po kroku dokładałam małą cegiełkę każdego dnia. Wciąż się uczę, ciesząc się z tego co już mi się udało. Osiągnięcia jakie wybrałam są możliwe dla każdego. Nie ma tutaj trików i skomplikowanych metod. To może zrobić każdy początkujący, kto choć trochę chciałby zmniejszyć swój wpływ na środowisko. Powodzenia! Skorzystajcie z moich inspiracji, a ja staram się dalej :).
10 komentarzy
Inspirujący wpis! Też uwielbiam słoiki <3 I również krok po kroku wytaczam wojnę plastikowi 🙂
dzięki 🙂 plastikowi stanowcze nie!
Odkąd idę śladami zero waste nie wyrzucam słoików tylko właśnie w nich przechowuję wszystko co się da. Dodatkowo, w ramach ponownego użycia, poprosiłam przyjaciółkę by nie wyrzucała puszek od mleka niemowlęcego (zużywa ich teraz mnóstwo) tylko dała je mi. Co prawda mają plastikowe wieczko, ale są praktycznie nowiutkie i wytzrymałe a po pomalowaniu lub obłożeniu materiałem będą się pięknie prezentowały i pomieszczą daktyle, rodzynki, orzechy i wiele innych dobroci 🙂
Tak trzymaj! Też używam ponownie puszek z plastikowym wieczkiem (mam kilka po kawie). Po co wyrzucać skoro można wykorzystać? Słoików mam już trochę za dużo ale ostatnio dogadałam się z Panią na bazaru, która raz na jakiś czas przyjmuje nadwyżki. Powodzenia w zero waste :).
Hej! Dziękuję za ten wpis. Dla mnie woda pitna to dalej kłopotliwy temat. Naprawdę wierzę w to, że woda dostarczana z oczyszczalni jest czysta i zdrowa, ale nie ufam rurom, przez które ta woda dociera do naszego bloku… Woda filtrowana nie ma z kolei potrzebnych nam minerałów, a woda mineralna ze szklanych butelek jest droga i ciężko dostępna. Czy udało Wam się znaleźć tutaj jakiś złoty środek? Jak wciąż szukam i kombinuję.
Filtr węglowy uzupełnia wodę w minerały np. magnez, potas i wapń 🙂 więc myślę, że to dobre rozwiązanie. Pozdrawiam!
Oj bardzo proszę uważać z takimi stwierdzeniami. Filtr węglowy co najwyżej usunie nam nadmiar chloru z wody, ewentualnie zanieczyszczenia organiczne. Nie spowoduje remineralizacji wody. Ponadto, gdy nie będzie się o niego odpowiednio dbać, może wprowadzić do wody dodatkowe bakterie.
ale filtry tez trzeba wymieniac i tez produkujemy odpady…
Ale filtry wymieniasz raz na 6 lub 12 miesięcy, a ile w tym czasie kupisz wody butelkowanej i wywalisz butelek?
Polecam ozonator 🙂