Ekologia Inspiracje

Doceń każdą drobną ekozmianę

kwiecień 4, 2018

Na Facebooku i Instagramie śledziłam setki osób, które są bardziej eko, bardziej świadome, bardziej radykalne w dążeniu do życia, które nie wywiera negatywnego wypływu na naturę. Podziwiałam ich wybory. Czytałam o rezygnacji z samochodu, freeganiźmie, deszczówce i ekstremalnym wykorzystywaniu dosłownie każdego produktu kulinarnego. Potem przeżywałam załamanie, że wciąż robię tak mało.

Przeczytane historie i ludzie, których poznaję w codziennym życiu inspirują mnie.  Pomagają mi poznać nowe rozwiązania i zostawić świat odrobione mniej zaśmiecony niż jest teraz. Mimo to, czasem zamiast się inspirować, zaczynam zbytnio porównywać się do innych. Otwieram blogi, czytam artykuły i myślę, że nic nie robię, że mogłabym więcej, lepiej.

Choć dążenie do „lepiej”, jest jak najbardziej pozytywne to poczucie rozczarowania zamiast zadowolenia z tego co się już udało – nie jest w porządku. Zabija radość, pasję i chęć do działania. Zamiast cieszyć się, z tego co się udało zrobić dołujemy się, że oceany wciąż są pełne plastiku. Pojawia się wtedy pytanie, po co w ogóle wprowadzać ekozmiany i bezśmieciowe rozwiązania? Co to da, skoro i tak nie osiągnie się ideału?

Moja największa zero wastowa idolka i pierwsza inspiracja. Lauren Singer i jej słoiki z odpadami z ostatnich 5 lat. Wciąż wierzę, że kiedyś uda mi się osiągnąć ten poziom. Zdjęcie pochodzi z bloga Lauren: http://trashisfortossers.com/

Moja największa zero wastowa idolka i pierwsza inspiracja. Lauren Singer i jej słoiki z odpadami z ostatnich 5 lat. Wciąż wierzę, że kiedyś uda mi się osiągnąć ten poziom. Zdjęcie pochodzi z bloga Lauren: trashisfortossers.com

Jeśli skupimy się na ogromie problemu, prędzej wpadniemy w depresję niż zaczniemy działać. Najbardziej motywujące i dające energię do działania (przynajmniej dla mnie) jest cieszenie się z każdej nawet bardzo małej ekozmany. Kiedy jestem zadowolona z tego co robię to jest szansa, że moje działanie zainspirują kogoś jeszcze. Im więcej drobnych zmian tym większy efekt globalny.
Jak więc cieszyć się z drobnych ekosukcesów?

1.Wyjdź poza swoją strefę

Nie mówię tu o coachingowej strefie komfortu, ale o dostrzeżeniu tego jak żyją i zachowują się ludzie z którym nie spotykasz się na co dzień. Kiedy jadę do dalszej rodziny, odwiedzam znajomych (którzy niekoniecznie podzielają moje ekodążenia do lepszego świata) za każdy razem jestem pod wrażeniem jak moja kuchnia, łazienka i śmietnik 🙂 różnią się od tych w domu statystycznego Polaka. Mogłoby mnie to załamać-  ja się staram, a oni niweczą wszystko do czego dążę. Mogłabym przestać z nimi rozmawiać i zamknąć się wśród ludzi, którzy myślą, czują i działają tak samo jak ja. Zamiast tego skupiam się na docenieniu jak wielką drogę przebyłam. Zaczynałam przecież tam, gdzie oni są teraz.

Miesiąc temu pierwszy raz zrobiłam swoje domowe kosmetyki - na warsztatach z Magdą z Całkiem Lubię Chwasty.

Miesiąc temu pierwszy raz zrobiłam swoje domowe kosmetyki – na warsztatach z Magdą z Całkiem Lubię Chwasty.

2. Przypomnij sobie jak było na starcie.

Wiele drobnych ekozmian wprowadziłam już dawno, przez co nie zwracam na nie uwagi. Traktuje je jako część mojego stylu życia, a nie jako wdrożoną rewolucję. Zapominam, że jeszcze nie tak dawno temu 4 razy większy śmietnik, który mimo swoich rozmiarów przepełniał się szybciej, niż ten który mam teraz. Kupowałam rzeczy, których nie potrzebowałam. Zaśmiecały moją przestrzeń, a potem były wyrzucane – często nawet nie używane. Zapomniałam o tym szybko i kiedy w moim domu pojawiała się przyniesiona ze sklepu, nowa, foliowa siatka – przeżywałam załamanie. Sądząc po komentarzach pod blogami i na zerowastowych grupach – nie byłam jedyna. Zmieniłam podejście, żeby nie zwariować.

Wciąż podchodzę świadomie do zakupów i konsumenckich wyborów jednak nie idę się biczować, kiedy coś się nie uda. Każdego dnia staram się ograniczać produkowanie odpadów.  Mimo to czasem chłopak zapomni o wielorazowej torbie, na wakacjach okazuje się, że woda w kranie absolutnie nie nadaje się do picia, a zamówiony w barze obiad jest podany na jednorazowym talerzu. Nie robię z tego życiowej tragedii. Trudno, stało się. Zamiast zamartwiać się tym czego nie mogę już zmienić zastanawiam się jak można zminimalizować straty. Oddać do recyklingu, wykorzystać ponownie? Wymyślam jak zachować się w tej samej sytuacji następnym razem. Czasem się udaje, innym razem mimo szczerych chęci i tak spotyka mnie zero wastowa porażka.

Tak wyglądały moje początki. W 2016 r. kiedy zapragnęłam zminimalizować ilość produkowanych odpadów. 2 tygodnie i 2 duże torby. W jednej plastiki i metal, w drugiej papier zgodnie z ówczesnymi zasadami segregacji w Krakowie). Teraz nie uzbieram tyle przez kilka miesięcy.

Tak wyglądały moje początki. W 2016 r. kiedy zapragnęłam zminimalizować ilość produkowanych odpadów. 2 tygodnie i 2 duże torby. W jednej plastiki i metal, w drugiej papier (zgodnie z ówczesnymi zasadami segregacji w Krakowie). Teraz nie uzbieram tyle przez kilka miesięcy.

3. Pozwól sobie na bycie niedoskonałym

Czy można być zero waste naprawdę? Można, ale to trochę tak jak z brzuchem Anny Lewandowskiej po ciąży. Można wyglądać jak z photoshopa po urodzeniu dziecka. Tylko niestety większość kobiet nie wygląda tak nawet przed ciążą. Można nie wytwarzać odpadów wcale, ale wymaga to całkowitej rezygnacji z wielu aspektów współczesnego życia. Można nie używać samochodu, wyjechać na wieś, mieć swój ogródek warzywny i kompostownik, piec chleb i robić śmietanę (może być wegańska). Nie chorować, nie brać leków, nie malować się. Ubrania nosić tylko z odzysku i stamtąd też brać meble i sprzęty domowego użytku. To piękna, wizja idealnego świata. Ilu z nas jest wstanie ją zrealizować?*

*Każdego, kto się do niej przybliża (a kilka takich osób jest) szczerze podziwiam. Zresztą  tak jak i formę Anny Lewandowskiej 🙂

Nie wszystko udaje mi się przewidzieć w czasie podróży. Pamiętam jednak o zerowastowych przekąskach na drogę, np. orzechach w ręcznie szytym woreczku.

Nie wszystko udaje mi się przewidzieć w czasie podróży. Pamiętam jednak o zerowastowych przekąskach na drogę, np. orzechach w ręcznie szytym woreczku.

4. Pozwól innym na bycie niedoskonałym

Załamuję ręce czytając, jak internet (czyli inni ludzie) odbierają próby wprowadzania przez pojedyncze osoby, a czasem firmy ekozmian. Ktoś, kto zdecydował się zrezygnować z mięsa na jeden dzień otrzymuje zarzut: a dlaczego nie na zawsze? Ktoś, kto jest wegetarianinem, usłyszy, że jego tofu jest pakowane w plastik. Ten kto żyje na wsi, używa samochodu, ci co żyją w mieście nie mają kompostowników. Zawsze można lepiej, ale czy zawsze trzeba to wytykać innym? Czy nie lepiej powiedzieć: dobra robota? Oby tak dalej? Nikt nie chudnie od razu 20 kilo, nie przebiega maratonu i nie wchodzi na Mont Everest w zimie bez przygotowania. Doceniajmy starania, nawet te nieudolne.

Tak wyglądały moje pierwsze zakupy, w których udało się kupić ser i mięso do własnego opakowania.

Tak wyglądały moje pierwsze zakupy, w których udało się kupić ser i mięso do własnego opakowania.

Kiedy zaczęłam dążyć do bardziej ekologicznego życia, denerwowałam się widząc znajomych (a nawet obcych), którzy nie segregują, marnują, wyrzucają to co komuś jeszcze mogłoby się przydać. Dziś wciąż tak jest, ale zamiast rozpoczynać krucjatę mającą drastycznie zmienić ich styl życia, staram się zaproponować im jedną zmianę, która będą wstanie zaakceptować. Pomału. Czasami uda się kogoś przekonać, ze słoiki, które do tej pory wyrzucał po opróżnieniu można jeszcze wykorzystać. Innym razem polecam produkt, który można kupić w podobnej cenie i jakości w kartonie zamiast w plastiku. Dzielę się przepisami i sposobami, które można wdrożyć.  Nie zmieniam przez to świata, a nawet najbliższego otoczenia tak szybko jakbym chciała, ale to działa. I powoli, powoli ja i ludzie, z którymi się spotykam stajemy się bardziej przyjaźni dla środowiska. I pewnie, ani ja ani oni nigdy nie zakończymy tego procesu. Wciąż będzie coś do ulepszenia i to jest chyba w tym najlepszą zabawą.

Powodzenia w ekozmianach, nieważne jak małych!

You Might Also Like

10 komentarzy

  • Laura kwiecień 8, 2018 at 8:53 am

    Uwielbiam Twojego bloga! Bardzo pocieszający post, często też się załamuje i wydaje mi się, że robię jeden krok do przodu i 10 w tył ale jak sama napisałaś nie ma nic od razu, malutkimi kroczkami do przodu, aha i dzięki Twojemu postowi o słomkach zakupiłam w końcu te metalowe. Nic mnie tak nie zmotywowało do zmiany jak tamten wpis 🙂
    Pozdrawiam

    • prostemiasta kwiecień 8, 2018 at 9:58 pm

      Nawet nie wiem jak mnie cieszą Twoje słowa 🙂 Dzięki takim komentarzom wierzę, że to co piszę ma sens. Z ekozmianami, chyba jak z każdymi, nie jest łatwo. Chciałoby się wszystko od razu, a tak się nie da nigdy. Życzę Ci jak najwięcej sukcesów w drodze do eko zmian oraz jak najwięcej nauki z porażek 🙂 Gratuluję decyzji w sprawie słomek!

  • Joanna kwiecień 12, 2018 at 8:16 am

    Podoba mi się Twoje podejście. Chyba najwięcej pożytku przynosi dawanie przykładu. Widzę, że obok mnie pewni ludzie są niereformowalni, więc po co marnować siły na ich przekonywanie… A wielu znajomych w mniejszy lub większy sposób zainspirowało się naszymi pomysłami i to najważniejsze.

    • prostemiasta kwiecień 12, 2018 at 9:14 am

      Wzajemne inspirowanie wychodzi najlepiej. Nie chce przez przypadek nikogo zniechęcać, a tak najczęściej ludzie reagują na powiedzenie, że to co robią nie jest w porządku. Jeśli uznają mnie za ekoświra- nigdy mnie nie posłuchają. Kiedy zaś widzą jak ja działam – inspirują się w takim stopni jaki jest dla nich w tym momencie akceptowalny. Pomału, ale do przodu 🙂

  • Ewa kwiecień 19, 2018 at 9:35 am

    Dokładnie. Jak zaczęłam czytać o zero waste, uświadamiać sobie ogrom problemu, prawie wpadłam w depresję… A partnera przynoszącego chleb w foliówce chciałam ukatrupić na miejscu! Już prawie kupowałam kubeczek menstruacyjny, do którego wcale nie byłam przekonana i to właśnie on uświadomił mi, że zmiany tak, ale powoli i przemyślane. A zamiast kubeczka na razie przerzucę się na tampony zamiast podpasek pakowanych każda w osobną foliówkę. Fajnie, że tu trafiłam.

    • prostemiasta kwiecień 19, 2018 at 10:14 am

      Cieszę się, że myślisz podobnie. Najważniejsze to nie dać się zwariować i wprowadzać zmiany krok po kroku. Powodzenia w drodze do ograniczania odpadów 🙂

  • Asia maj 11, 2018 at 6:21 pm

    Właśnie uswiadomilas mi, ze moge kupowac wędlinę do wlasnego opakowania. Nie wpadlam na to! Dziękuję.

    • prostemiasta maj 14, 2018 at 12:39 pm

      Bardzo się cieszę! Czasami sprzedawcy marudzą, ale mam kilka sprawdzonych miejsc w których chętnie pakują do moich opakowań ser lub wędlinę.

      • Maryjka wrzesień 27, 2018 at 8:56 am

        Niestety ja na razie nie znalazłam sklepu z mięsem, w którym osoba sprzedająca nałożyłaby mi mięso bez użycia folii. Czy oni w ogóle tak mogą? Tzn. gołymi rękami?
        Inny produkt, opakowania po którym szybko zapełniają mi pudło na plastiki – mleko… Niestety w pobliskich sklepach nie ma mleka w szklanych butelkach. I inne przypadki. Więc mam jeszcze sporo do poprawy…

        • prostemiasta wrzesień 27, 2018 at 9:05 am

          Rzadko kupuję mięso i może nie mam takiego doświadczenia, ale sprzedawcy mają rękawiczki, którymi podają produkty do moich opakowań – gołymi rękami nie mogą dotykać takich produktów. Jeśli chodzi o mleko w szkle to widzę, że staje się coraz bardziej dostępne, więc może pojawi się niedługo także w pobliżu Twojego domu. Powodzenia w małych ekozmianach!

    Leave a Reply