Tańczona na ulicach salsa, rum, cygara oraz cudowne plaże. To już by wystarczyło jako broszurka reklamowa przedstawiająca Kubę. Największa wyspa Karaibów ma jednak o wiele więcej do zaoferowania.
Czy nasze wyobrażenia o Kubie są prawdziwe? Zdecydowanie tak. Kuba pachnie dla mnie miętą, limonką i rumem — najlepszym mojito na świecie, które w każdym, kolejnym barze i restauracji jakimś cudem było jeszcze lepsze od tego poprzedniego. Pamiętam ją jako miejsce pełne rytmu, który wyczuwało się na ulicy, w domach czy nawet podczas rozmów z lokalnymi mieszkańcami. Królowała salsa, która pojawiała się nagle, nawet w środku pól uprawnych – wszędzie tam, gdzie można było na czymś zagrać, coś zaśpiewać, włączyć radio, znajdował się ktoś, kto zaczynał tańczyć. Ci przypadkowi tancerzy byli często tak utalentowani, że aż trudno było uwierzyć, że taniec nie jest ich sposobem na życie, a jedynie (albo aż?) nieodłączną jego częścią.
Jeśli chcecie zapalić cygaro czy odwiedzić plantację tytoniu, Kuba również Was nie rozczaruje. Z jego uprawy najbardziej słynną regiony Dolina Viñales i Pinar del Rio. Dowiecie się tam o procesie powstawania cygar, różnicach pomiędzy ich rodzajami, a także spróbujecie kawy z rumem, która towarzyszy tradycyjnemu rytuałowi palenia. W takich miejsca można również kupić skręcane przez plantatorów cygara, które nie mają żadnej „marki”, ale nie oznacza to, że są gorszej jakości niż te sprzedawane w sklepach w wyszukanych opakowaniach. Cena cygar zależy od długości leżakowania tytoniu, ale także właśnie „marki”, którą znajdziemy na opakowaniu. Najdroższe mogą kosztować nawet 1000 dolarów za sztukę, dla porównania na plantacji zapłacimy za cygaro mniej niż dolara.
Coś więcej niż tylko taniec i plaże
Dla wielbicieli piaszczystych plaż, również nie zabraknie miejsc na wylegiwanie się na leżaku. Najbardziej znanym kurortem jest Varadero, ale warte uwagi są także urokliwe wysepki znajdujące się na terenie kraju np. Cayo Santa Maria. Będąc na Kubie warto jednak nie spędzać całego urlopu na plaży, ale zrezygnować kilka dni na podziwianie tamtejszych miast.
La Habana Vieja (czyli Stara Hawana), jest uważna za jedną z najpiękniejszych starówek na świecie, niestety wiele budynków popadło w ruinę przez lata zaniedbań. Na szczęście od lat 80 ubiegłego wieku trwają intensywne prace odrestaurowujące. Już teraz niektóre budynki w stolicy zapierają dech w piersiach, a tych, które wciąż czekają na odzyskanie dawnego blasku wciąż jest sporo. Jeśli zależy Wam na podziwianiu wspaniałej architektury, musicie także odwiedzić Trinidad. Było to jedno z najbogatszych miast w czasach kolonialnych, głównie dzięki handlowaniu cukrem- to trzcina cukrowa, a nie jak powszechnie się sądzi tytoń, jest najczęściej uprawianą na wyspie rośliną. Opłacalny biznes pozwolił wzbogaconym kupcom budować piękne kamienice, które zachwycają do dziś, a dzięki wpisaniu Trinidadu na listę zabytków UNESCO są one odnowione i wspaniale zachowane. To jednak w Trinidadzie szczególnie widać kontrast pomiędzy bogatymi dzielnicami czy hotelami przygotowywanym pod turystów, a biedniejszymi dzielnicami miasta, gdzie mieszkają zwykli Kubańczycy.
Kubańska dżungla, czyli coś o czym nie wiesz
Najpiękniejszy region Kuby, który jeszcze długo po powrocie śnił mi się po nocach to dla mnie wschodnia strona wyspy i okolice miejscowości Baracoa. Tu jest wszystko: piękne plaże, góry i lasy tropikalne. Choć rzadko słyszy się o kubańskiej dżungli to zdecydowanie warto się w niej znaleźć. Spacerowanie po niej jest wyjątkowo bezpieczne, ponieważ na Kubie nie ma jadowitych węży, pająków ani praktycznie żadnych drapieżników. Można za to spotkać kolibra kubańskiego, trzeba jednak przyglądać się uważnie, bo największe osobniki mierzą ok. 11 centymetrów (w Polsce występują ważki, które mają większą rozpiętość skrzydeł). Okolice Baracoa mają również niezwykłe znaczenie dla historii Kuby. Tu wciąż można spotkać potomków rdzennych mieszkańców wyspy: Indian Taino oraz wybrać się na trekkingu po jaskiniach, które służyły im jako schronienia w czasie walki z konkwistadorami. W Baracoa znajduje się też pomnik pierwszego bohatera narodu kubańskiego, Huteya- wodza, spalonego żywcem przez kolonizatorów, który dowodził Indianami walczącymi z najeźdźcą.
Mimo, że żeby odwiedzić to miejsce trzeba przejechać znacznie dalej niż prowadzą typowo turystyczne szlaki, to zdecydowanie warto. Tutaj mamy okazję poznać inną Kubę niż ta opisywana przez Ernesta Hemingwaya (pisarz spędził w tym kraju 20 lat). Wspaniała przyroda znajdująca się w tej okolicy, ale przede wszystkim historia rdzennych mieszkańców jest tym co buduje charakter całej wyspy i daje pełniejszy obraz tego kraju.
Dlaczego więc warto odwiedzić Kubę? Dla tańców, rumu, jeżdżenia konno po pięknych plażach (tak to też możliwe!), architektury czy natury? Jaki jest powód? Dla mnie każdy z nich jest wystarczająco dobry, ale dopiero połączenie ich razem i obserwowanie jak różne oblicza tego kraju przenikają się i uzupełniają sprawi, że dostrzeżemy ten jedyny i niepowtarzalny portret Kuby, który na długo zostanie w naszej pamięci.
Wpis powstał we współpracy z biurem ITAKA
oferującym wyjazdy na Kubę!