Są ludzie, którzy zamiast z założonymi rękami czekać, aż świat zacznie się zmieniać – działają. Moja rozmówczyni mogła sprzedawać szyte przez siebie oryginalne zabawki (i pewnie dobrze na tym zarobić), ale postanowiła szukać im nowego domu. Ci, którzy postanowią je adoptować, muszą przelać na konto wybranej organizacji charytatywnej dowolną kwotę pieniędzy (powyżej 100 zł).
O tym, jak udało się przekazać prawie 18 tys. złotych na akcje charytatywne, opowiada Beata „Uchatka”, inicjatorka niezwykłej akcji: #pluszakzcelem.
Od zawsze pomagałaś organizacjom pozarządowym?
Tak, choć czasem ciężko było znaleźć na to środki. Najlepiej chyba działał system, w którym (razem z mężem) przelewaliśmy na konta organizacji równowartość kwoty, jaką wydawaliśmy podczas wyjść ze znajomymi. Skoro było nas stać na kilka drinków, to także na to, żeby pomóc. Dobrze się bawiliśmy wiedząc, że następnego dnia równie dużo przelejemy na wybraną akcję. Na cele charytatywne przeznaczałam też niespodziewane przypływy gotówki z dodatkowych zleceń lub sprzedaży hobbistycznie tworzonego rękodzieła.
Potem zaczęłaś prosić ludzi, żeby w zamian za Twoje prace sami wpłacali pieniądze na konto organizacji?
Jeżeli komuś podobało się to, co zrobiłam, prosiłam, żeby przelał pieniądze na wybrany cel. W tym samym czasie wróciła chęć na szycie. Kiedyś szyłam dużo, potem przez jakiś rok w ogóle nie dotykałam maszyny. W grudniu 2015 r. przypomniało mi się, że obiecałam uszyć koleżance sukienkę. Najpierw miała być ciążową, później do karmienia, a potem na szczęście przestała mieć te wymagania. Pożyczyłam od mamy maszynę i kiedy skończyłam sukienkę, zaczęłam szyć pluszaki.
Pierwsze były kameleon i wydra, które szybko rozeszły się wśród znajomych. Wszystko, co robiłam, lądowało na Facebooku. Znajomi zgłaszali się po moje wyroby, a ja mówiłam im, gdzie mają wysłać pieniądze.
Tak zrodził się pomysł na „pluszaka z celem”?
Pomysł dojrzewał przez parę miesięcy. Wydarzenia z 2016 r. sprawiły, że świat wydawał mi się beznadziejny. Pojawiło się wiele zbiórek i akcji, które uważałam za godne wsparcia. Brakowało mi środków, żeby pomóc wszystkim, którym chciałam. Namawiałam na datki rodzinę i znajomych, ale nie chciałam ich „ograbiać”.
Ponieważ zbliżała się pora postanowień noworocznych, chciałam swoją działalność jakoś sformalizować. Określiłam zasady, wymyśliłam nazwę i wrzuciłam na Facebooka – potem to już poszło. Zamówienia sypały się bez ustanku. Wciąż nie nadążam za popytem. Do tej pory przekazałam 99 pluszaków, które zebrały łącznie kwotę 17 895 zł dla 47 różnych organizacji. W tej chwili na profilu Uchatki trwa licytacja 100. pluszaka z celem.
Jak udało Ci się osiągnąć taki oszałamiający efekt?
Kiedy zaczynałam szyć pluszaki, strona Uchatki miała raptem 200 fanów. Akcja zaczęła rozchodzić się pocztą pantoflową i po jakiś 4 miesiącach ludzi, których nie znam, zaczęło być więcej niż tych, których znam. Każdy jeden zwierzak przyciągał kolejne osoby.
Masz większe zapotrzebowanie niż moce przerobowe.
Szyję hobbystycznie. Wieczorami po pracy, w weekendy, na wyjazdach. Nie mam tego czasu dużo, a pluszaki schodzą w tak ekspresowym tempie, że jeśli coś musi poczekać na „kupca” dobę, to zaczynam się stresować, że się nie podoba. Zazwyczaj maskotka znajduje nowy dom w 15 minut, do godziny. Przez kolejny tydzień odpowiadam potem na wiadomości i informuję, że już nie jest dostępna.
Wciąż nie skończyłam „obszywać” znajomych, którzy prosili mnie o pluszaka, a piszą też do mnie nieznajomi z zamówieniami specjalnymi. Zapisuję w kalendarzu po 1–2 pluszaki na miesiąc i to jest szaleństwo – mam już zapisy na luty 2019… więc to opcja tylko dla cierpliwych.
Zazwyczaj Ty wybierasz organizację, na jaką idą pieniądze? Wybierasz te, które prowadzą akcje odpowiadające Twoim wartościom?
Staram się uszyć wolnego pluszaka, którego nikt nie zamówił. Wtedy sama wybieram dla niego cel. Jeśli zainteresowana osoba chciałaby swoją wpłatą wesprzeć konkretną organizację – to sugeruję, żeby i tak przelała im pieniądze, nie czekając na maskotkę. Część osób wpłaca wtedy na cel, który ja wybrałam, oraz na ten, który jest dla nich ważny.
Kiedy ktoś zamawia konkretne zwierzątko, to ustalamy cel wspólnie. Jeśli to prezent składkowy np. dla koleżanek, które odchodzą z pracy, wtedy decyduje grupa, która poprosiła o zabawkę. Daję im dowolność, żeby wybrali coś, co pasuje ich zespołowi, tak żeby ludzie chętniej się zrzucali.
Jak selekcjonujesz organizacje?
Ostatnio zaczęłam się powtarzać z celami, kilka razy podając te same zaufane organizacje. Nie zawsze mam czas na wynajdywanie nowych. To wymaga wyszukania informacji i poczytania, jak działają. Zazwyczaj trzeba opierać się na ogólnodostępnych mediach: stronach www czy profilach na Facebooku. Czasem jest to dostatecznie wiarygodne, czasem nie i lepiej takie informacje jeszcze zweryfikować. Zdecydowanie wolę organizacje sprawdzone, czyli takie, w których ktoś ze znajomych jest wolontariuszem lub uzyskał od nich pomoc i może poświadczyć o ich działalności.
Przechodząc do samych pluszaków: W swoich realizacjach masz wiele niespotykanych zwierząt, takich jak aksolotl, lemur, wombat, traszka. Miałaś jakiś ulubiony projekt?
Nie mam jednego, każdy jest wyjątkowy i kryje się za nim historia. Fajne jest to, że sama nie wiem do końca, jak one będą wyglądać. To jest najbardziej ekscytujące w całym tym procesie.
Najbardziej lubię projektowanie wykroi. Opracowuję, jak będzie wyglądał zwierzak na papierze, ale dopiero po uszyciu nabiera on charakteru i staje się jakiś. Ma swój niepowtarzalny charakter. Dlatego też rzadko robię dublety – szycie czegoś, co już znam, nie wydaje mi się tak ciekawe. Choć ostatnio miałam moment sentymentalny i powtórzyłam dwa raniuszki, które bardzo lubię. Teraz uszyłam też 100. pluszaka z celem i na tę okrągłą okazję wybrałam Kiwi, ulubionego nielota publiczności. Powtórki, które czasem pojawiają się na stronie, szyje najczęściej moja mama, która też wciągnęła się w pluszaki.
A jaki projekt sprawił Ci trudności?
Królika i zająca robiłam w tym samym czasie. Zaczęło się od tego, że się pomyliłam. Myślałam, że koleżanka chciała dostać zająca – przez kilka miesięcy opracowywałam w głowie, jak go uszyć. Napisałam do niej, kiedy już zaczęłam szyć, żeby się pochwalić, że praca ruszyła. Jednak po przewinięciu kilku zdań w konwersacji zauważyłam, że prosiła o królika… Ostatecznie zrobiłam oba. Podobne zwierzęta, podobne wykroje – jednak ich wykonanie różniło się diametralnie.
Królik był bardzo prosty w wykroju, natomiast zając okazał się skomplikowany i wymagał większego zastanowienia. Do szycia królika wybrałam miękki materiał, do zająca sztywny i szorstki. Zając był wieloelementowy, ale wszystkie części dobrze do siebie pasowały, przez co szyło się go superprecyzyjnie. Miękki materiał na królika ciągle się rozjeżdżał, ciężko było cokolwiek połączyć – do końca nie wiedziałam, czy coś w ogóle z tego wyjdzie. Na szczęście ostatecznie królik przypomina zwierzątko, a nie bezkształtny worek. Wydawałoby się, że zwierzęta podobne, ale szyło się je zupełnie inaczej.
Skąd bierzesz materiały na uszycie zwierzaków? Coś przerabiasz, kupujesz?
Materiały były gromadzone latami. Moja mama też szyje, więc mam trochę jej zapasów. Wykorzystuję swoje stare ubrania, czasem znajomi coś podrzucą. Sporo materiałów odziedziczyłam po babci męża – zanim rozstała się ze światem, rozdawała swoje rzeczy najbliższym. Ja dostałam Singera oraz pudło materiałów. Pamiętam, jak mówiła, że są po babci, ale nie wiemy, czy mówiła wtedy o swojej mamie, czy o swojej babci. Na pewno są to bardzo stare tkaniny, zdecydowanie różnią się od tych sprzedawanych współcześnie.
Można powiedzieć, że Twój dom przejęły pluszaki. W sypialni trzymasz materiały, maszyna stoi w kuchni.
Maszyna cały czas stoi na widoku, nie była wyciągana na Twoją cześć, tylko po prostu tu tak jest – chowam ją od święta. Szyjąc wykorzystuję każde 5 minut, które mam w przerwach pomiędzy innymi sprawami. Jakbym musiała ją rozłożyć, to trwałoby to za długo, zaczęłabym się zastanawiać, czy nie powinnam zrobić czegoś innego – a tak szycie zawsze jest pod ręką.
Wspominałaś na swoim fanpage’u, że szyjesz 6,3 zwierzaka na miesiąc. To strasznie dużo.
Taką miałam średnią w najlepszym momencie zeszłego roku, teraz udaje mi się zrobić 2–3 pluszaki miesięcznie. Jeśli mam wolny weekend, to jestem w stanie uszyć pluszaka w jeden dzień. Tylko wtedy to jest faktycznie 8 godzin siedzenia. Samo szycie na maszynie trwa najkrócej, zamyka się w około godzinę, dwie. Czasem nawet mniej, ale do tego dochodzi dużo szycia ręcznego. Najdłużej zajmuje opracowanie wykroju i dodawanie drobnych elementów.
Czy projekt #pluszakzcelem ma ograniczone ramy czasowe?
Kiedyś pewnie się skończy, albo zamieni w coś innego. Na razie jest to świetne hobby, które daje mi dużo satysfakcji. Zawsze zajmowałam się jakąś odmianą rękodzieła. Niezależnie, czy była to biżuteria, szycie czy grafiki, zawsze przychodził moment, w którym ktoś namawiał mnie, żeby zacząć sprzedawać to, co robię. Nie chcę jednak zamieniać hobby w pracę. Każdy biznes skupia się na tym, że generujesz produkt, a mnie szycie tej samej bluzy przez X lat nie bawi. Dlatego też rzadko decyduje się na wykonanie kilku egzemplarzy tego samego zwierzaka. Pluszaki są w porządku, bo są od siebie różne, nadal bywają dla mnie wyzwaniem i na razie mi się nie znudziły.
Jakie masz dalsze plany?
Dużo osób mnie namawia, żeby przygotować jakieś warsztaty. Nie bardzo czuję się upoważniona do uczenia, jak szyć, bo sama jestem samoukiem. Większość rzeczy robię nie tak, jak się powinno. Bardziej szłabym w stronę projektowania pluszaków. Moglibyśmy opracować grupowo jeden wspólny wykrój, albo zrobić większe warsztaty tak, żeby każdy opracował i wymyślił coś dla siebie. Na razie jeszcze nie wiem, jak to zrobić, ale może kiedyś coś podobnego zorganizuję.
Choć z Uchatką spotkałam się dawno temu, to jej działalność niezmiennie jest dla mnie inspiracją do tego, jak z pozoru małe działania jednej osoby mogą przynieść realną zmianę. System, który opracowała, pozwolił nie tylko zebrać pokaźną sumę pieniędzy, ale również udowodnił, że kiedy chcesz coś zmienić, komuś pomóc – to jedyne, co musisz zrobić, to zacząć działać.
Stronę Uchatki znajdziecie tutaj: uchatka.net
Pluszaków, które szukają nowych właścicieli wspierających szczytny cel, wypatrujcie na profilu na FB.
No Comments