Zapraszam na rozmowę o prowadzeniu etycznej marki modowej z Agatą Kurek, założycielką KOKOworld.
O marce KOKOworld pisałam na blogu już kilkakrotnie np. tutaj i tutaj. To, co sprawia, że wciąż wracam do ubrań tej firmy to wyjątkowe podejście do mody, która nie tylko jest funkcjonalna i oryginalna, ale przede wszystkim została wytworzona w zrównoważony dla środowiska i szanujący prawa pracowników sposób. KOKOworld to jedna z pierwszych firm odzieżowych w Polsce, która od początku swojej działalności stawiała na transparentność oraz angażowała lokalnych twórców z różnych zakątków świata w tworzenie odpowiedzialnych ubrań z wysokiej jakości ekologicznych tkanin. Od zeszłego roku marka posiada certyfikat Fairtrade.
Co oznacza dla Ciebie pojęcie „etyczna moda”?
Etyczna moda dba przede wszystkim o dwa aspekty: po pierwsze, z czego powstaje ubranie? Gdzie i w jakich warunkach rośnie roślina, która posłuży do stworzenia materiału? Co wykorzystuje się do uzyskania poszczególnych włókien i jakie to ma skutki dla środowiska? Po drugie etyczna moda to taka, która dba o człowieka, który ją tworzy, oraz jest transparentna na każdy etapie łańcucha dostaw.
Skąd pojawił się pomysł na powstanie KOKOworld?
Dużo podróżowałam po Afryce Zachodniej i Ameryce Południowej. W tamtejszych krajach można było kupić naprawdę zachwycające rękodzieło, którego wytwarzanie wiązało się z długoletnią tradycją. Podobało mi się to, że kupując lokalnie, mogę docenić pracę i doświadczenie rzemieślników. Zaczęłam marzyć o stworzeniu platformy online, która zrzeszałaby twórców z różnych krajów i prezentowała ich dzieła szerszemu gronu odbiorców. Zachwycałam się pracami lokalnych artystów i chciałam pokazywać ich dzieła w Polsce. Z czasem, zamiast planować powstanie platformy sprzedażowej, postanowiłam skupić się na modzie. Tak powstało KOKO. Nigdy nie sądziłam, że z moich fascynacji i przewożonych w turystycznym plecaku materiałów, kupowanych w różnych zakątkach świata, urośnie tak duża marka. To, co wyróżnia nas od samego początku, to nieustanne zwracanie uwagi na etyczny aspekt mody.
Jak wyglądają współprace z rzemieślnikami rozsianymi po całym świecie?
Na początku wiele materiałów, akcesoriów czy biżuterii przywoziłam sama. Kupowałam je u lokalnych producentów podczas moich podróży i wracałam z nimi do Krakowa, aby na miejscu tworzyć nasze kolekcje. Wraz z rozwojem firmy musiałam zmienić ten model biznesowy. Teraz już nie przywożę wszystkiego samodzielnie (śmiech). Obecnie w około 80-90 proc. nasze produkty szyte są w szwalni pod Krakowem. Jeśli chodzi o rzemieślników, to przygotowywali oni między innymi batiki, które wciąż są widoczne w naszych kolekcjach. Eduardo, którego poznałam w Kolumbii, do dziś tworzy dla nas biżuterie i akcesoria. Ludzi, z którymi pracujemy, poznałam osobiście, przez co wytworzyły się między nami szczególne więzi i przyjaźnie.
Jak dobieracie partnerów w Polsce? W jaki sposób sprawdzacie ich etyczność?
Partnerzy w Polsce to dostawcy materiałów, przędzalnie, szwalnie, pralnie oraz kupcy, którzy dostarczają nam elementy z innych krajów. Do weryfikacji każdego podwykonawcy używamy międzynarodowych certyfikatów, które upewniają nas, że partner jest rzetelny i przeszedł rygorystyczne kontrole. Podczas przygotowywania naszej kolekcji jeansów wiedzieliśmy, że pralnia, w której spodnie będą ulegać procesowi „spierania”, posiada certyfikat GOTS i przechodzi regularne audyty. Wybraliśmy to miejsce dlatego, że był to jedyny tego typu zakład w Polsce. Ten certyfikat sprawdza, jakich farb i substancji chemicznych używa dana firma, jak wygląda obieg wody i gospodarowanie ściekami. To bardzo specjalistyczne kwestie, ale niezwykle ważne, jeśli chcemy wytwarzać w 100 proc. etyczny produkt. Jeśli chodzi o szwalnie, to niestety w Polsce nie ma specjalnego certyfikatu, który potwierdzałby, jakie warunki w nich panują – tutaj stawiamy na rozmowy z właścicielami takich miejsc i samodzielnie przeprowadzane wizje lokalne.
Wciąż uważa się, że etyczna odzież to ta „uszyta w Polsce”. Dlaczego „polskie” nie zawsze oznacza dobre?
Polscy konsumenci coraz częściej chcą kupować odpowiedzialnie. Niestety, większość z nich wciąż zadowala się podawaną przez producenta informacją „szyte w Polsce”, bez dociekania, co tak naprawdę kryje się za tym zwrotem. Wciąż za rzadko zadajemy pytania: W jakich warunkach powstał dany produkt? W jakim miejscu? Skąd pochodził materiał wykorzystany do uszycia naszego ubrania oraz w jaki sposób został pofarbowany? Czy posiada jakieś certyfikaty lub podlega pod organy kontrolujące, które sprawdzają np. warunki pracy czy wpływ danego zakładu na środowisko? Ślepa wiara w umieszczone na metce „made in Poland” daje duże pole do nadużyć. Producenci mogą jedynie wykańczać ubrania w Polsce, bez zwracania uwagi na to skąd pochodzi materiał, z którego powstaje produkt, a następnie żądać za niego wysokiej ceny (która „teoretycznie” odpowiada jakości). Często takie ubrania są uszyte w mniej etycznych warunkach, niż zrobiłyby to np. certyfikowane przez Fairtrade szwalnie w Indiach.
W zeszłym roku uruchomiliśmy głośną kampanię, w której otwarcie mówiliśmy, że nie możemy szyć Fairtrade w Polsce. Pojawiło się wtedy sporo komentarzy, w których krytykowano to, że do części projektów wybieramy odpowiedzialne, certyfikowane zakłady np. w Indiach. Wiele osób nie mogło tego zrozumieć, twierdząc, że to, co uszyte w Polsce, jest z automatu lepsze niż ubranie stworzone w pozaeuropejskim kraju. Tutaj konieczna jest edukacja. Jeśli zależy nam na odpowiedzialnym tworzeniu przedmiotów, to dlaczego ubranie z „podejrzanej szwalni” z Polski miałoby być lepsze niż to wyprodukowane w Indiach w nieustannie sprawdzanym i certyfikowanym zakładzie, który dba o każdy aspekt etycznej i zrównoważonej produkcji? W wielu sytuacjach to nie kraj uszycia ubrania ma znaczenie, a warunki, jakie w danej szwalni są zapewniane pracownikom oraz jak podchodzi się tam do kwestii ochrony środowiska. W tej kwestii musimy się w Polsce jeszcze wiele nauczyć.
Czy uważasz, że zlecanie etycznej produkcji w krajach rozwijających się może przyczynić się do poprawy warunków w szwalniach i tkalniach na całym świecie?
Nie tylko może przyczynić się do poprawy warunków pracy w szwalniach, ale także może pomóc tym miejscom i całym regionom rozwinąć się. Szwalnia to przede wszystkim biznes i tak jak każdy inny musi przynosić zysk. W momencie, w którym zakład ma ciągłość zleceń, stałe kontakty i sprawdzonych partnerów, to może rosnąć i rozwijać się. Może zacząć zatrudniać więcej osób i pozwolić sobie na więcej programów socjalnych – szwalnie certyfikowane przez Fairtrade wiele takich programów prowadzą. Jeśli jakiś model biznesowy się sprawdza, np. etyczne szwalnie będą otrzymywały więcej zleceń niż te tańsze, ale nieprzestrzegające procedur – to siłą rzeczy dobre praktyki zaczną być kopiowane, a sposoby prowadzenia biznesu dostosowywane do oczekiwań konsumentów. Jeśli miałabym zaapelować do firm, to podczas wybierania partnerów w innych krajach i na innych kontynentach, gdzie nie ma nas na co dzień, i ciężej jest nam zweryfikować, jak praca w takich zakładzie faktycznie wygląda – wybierajmy te zakłady czy szwalnie, które są certyfikowane przez solidne, restrykcyjne, międzynarodowe organizacje. One są gwarantem tego, że zasady etycznej produkcji są w tym miejscu zachowane.
Co uważasz za Waszą najważniejszą misję?
Tworzenie mody i rękodzieła w zgodzie z poszanowaniem człowieka i środowiska. To brzmi górnolotnie, ale zależało mi, aby to z czego szyjemy było dobre dla nas, natury i przyszłych pokoleń. Bardzo mocno wierzę w to, że każdy produkt ma swoją duszę i to, kto go wytworzył, z jaką energią i w jakich warunkach ma znaczenie. Podczas konferencji Open Eyes Economy jeden z prelegentów powiedział „wszyscy nosimy szaty wstydu” i zaczął pytać osoby zgromadzone na widowni, czy wiedzą, kto uszył ich spodnie? Jak zostały wytworzone włókna? Jakie wykorzystano tkaniny? W jakich warunkach powstawały i skąd musiały do Ciebie dotrzeć? Czy masz świadomość, jaką stawkę dostała za uszycie Twojego T-shirtu szwaczka, która go tworzyła? Żyjemy w nieświadomości, jeśli chodzi o pochodzenie naszych rzeczy i ubrań. Naszą misją jest odsłaniać to, edukować, pokazywać, że można mieć ubrania wyprodukowane w taki sposób, aby były nie tylko ładne, ale i etyczne. Chcemy tworzyć modę i ubrania, których nie musimy się wstydzić.
Jeśli miałabyś wpływ na wprowadzenie globalnie jednej zmiany na świecie, co by to było?
Może to, co powiem, jest bardzo banalne. Ogromnie porusza mnie sytuacja, która bardzo często dotyka pracownice w przemyśle modowym w krajach rozwijających się. Kobiety chcące utrzymać swoje dzieci muszą często zostawić je pod opieką krewnych lub znajomych i przenieść się za pracą do większych miast i aglomeracji. Zatrudnione w trudnych warunkach, dostają minimalne wynagrodzenie, a swoje dzieci widzą raz-dwa razy do roku. Sama mam dwie córeczki, a przez osiem lat byłam samotnie wychowującym rodzicem i wiem, z jak wieloma trudnościami trzeba się mierzyć, chcąc połączyć macierzyństwo z pracą w naszej rzeczywistości. Nie wyobrażam sobie jak niewyobrażalnie trudna jest podobna sytuacja kobiet w krajach rozwijających się. Jeśli miałabym możliwość wprowadzenia jednej globalnej zmiany na świecie, chciałabym, że każde dziecko miało możliwość bycia przy swojej mamie.
Wywiad z Agatą Kurek powstał we współpracy z marką KOKOworld. Więcej na temat ich działalności znajdziecie tutaj.