Jedzenie Recenzje Uncategorized Warszawa

Wegański obiad w termosie – recenzja cateringu od Sześć Smaków

sierpień 22, 2018

Ciepłe, zdrowe posiłki dostarczane pod wskazany adres codziennie o tej samej porze? Nic trudnego, kiedy zamawia się dania na wynos. Gorzej, kiedy próbuje się być less waste. Przez tydzień testowałam alternatywę dla tradycyjnego cateringu – abonamentowe obiady w zwrotnych, wielorazowych termosach od firmy Sześć Smaków.

Jak sama nazwa sugeruje, dieta pudełkowa – tak popularna wśród pracowników korporacji, wiąże się z ogromną ilością produkowanych codziennie plastikowych opakowań. Pudełko na danie główne, na zupę i na sałatkę. Do tego siateczka, pojemniczek z sosem i czasem jeszcze jednorazowe sztućce. Nigdy nie korzystałam z takiego rozwiązania, wiem jednak jak popularne jest ono wśród osób spędzających całe dnie w biurach. Nie każdy może (tak jak ja) wyjść na lunch do pobliskiej restauracji.  Zamówienia cateringu, który nie produkuje tony śmieci może być dla takich osób sposobem na znaczące zredukowanie ilości wykorzystywanego plastiku.

Jak to wygląda?

Firma Sześć Smaków, z której usług korzystałam przez tydzień, oferuje wegańskie i bezglutenowe obiady w zwrotnych termosach. Posiłek składający się z dania głównego i zupy jest dostarczany pod wskazany adres codziennie od godz. 12 do 14. Następnego dnia oddaje się pusty termos, a w zamian otrzymuje nowy. W zależności od potrzeb, można skorzystać z 3 obiadowych abonamentów: na 5, 10, 15 i 20 dni (z wyłączeniem weekendów).

Planowane menu jest umieszczane z kilkutygodniowym wyprzedzeniem na stronie internetowej oraz na profilu na FB. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre, bo wiemy co będziemy jeść. Złe, bo od poniedziałku czekałam na czwartkowy obiad, który brzmiał tak pysznie, że chciałam go zjeść wcześniej:).

Zestawy z dwóch dni. Fasolka w migdałach – jakie to było dobre:).

Termos – czyli trochę więcej o pakowaniu

Termos używany przez firmę zachwycił mnie na tyle, że chyba kupię sobie taki sam. Składa się z jednego dużego  i trzech mniejszych pojemników ze stali nierdzewnej z silikonową uszczelką. Całość mieści się w ładnym i wygodnym futerale. Dobrze zakręcone pojemniki są całkowicie szczelne – wiem, bo jechałam z pełnym termosem na rowerze (dlaczego przeczytacie dalej). Świetnie trzyma także temperaturę. Zupa niezjedzona w pracy i zabrana do domu była wciąż ciepła po 4-6 godzinach. Niczego nie musiałam odgrzewać.

Tak to wygląda!

Co można zjeść?

W ofercie są dania wegańskie i bezglutenowe oparte o ajurwedyjską koncepcję sześciu smaków (słodki, słony, kwaśny, ostry, gorzki oraz cierpki), które się nawzajem uzupełniają. Każdy z nich ma być powiązany z określonym żywiołem, a jedzenie które powstaje z ich połączenia wpływa nie tylko na ciało, ale i na duchową równowagę. Więcej na temat tej teorii nie odważe się napisać, bo przyznaję się otwarcie – o ajurwedzie nie mam pojęcia;). Zamiast więc mówić o duchowości dodam tylko, że do przygotowywanych dań używa się sezonowych, pochodzący z ekologicznej farmy warzyw. W menu można też znaleźć domowe kiszonki np. barszcz na zakwasie z buraków.

Czy to jest smaczne?

Nie jestem żadną blogerką kulinarną, której opinia dyktuje gusta smakowe tysięcy osób. Jednak, jeśli to dla Was ważne, to mi smakowało! Podobało mi się, że oferowane dania są zróżnicowane: jeśli jednego dnia obiad był inspirowany kuchnią polską, kolejnego otrzymywałam bardziej orientalną opcję. Nie lubię jeść w kółko tego samego, więc dla mnie to była zaleta.

Zdarzyły się dwa dania, który uważałam za zbyt ostre (jestem z tych co wolą łagodniejsze wersje potraw). Zjadł je mój chłopak – miłośnik mocnych przypraw. On z kolei uważał, że to co mu przyniosłam jest pyszne i wcale nie pikantne (i jak tu dogodzić wszystkim?). Jeżeli miałabym się do czegoś, już na siłę, przyczepić to niekoniecznie przemawiały do mnie dania inspirowane kuchnią azjatycką. Propozycje były trochę zbyt odległe od połączeń smakowych, które można znaleźć w lokalach z kuchnią wietnamską czy tajską.

Zdecydowanie więcej było jednak naprawdę dobrych dań i zup. Kukurydziane placuszki były przepyszne, podobnie jak pomidor nadziewany tofu podany z ryżem i sałatką z czerwonej kapusty (jak zobaczyłam to danie w menu to nie wierzyłam, że to może się udać. Teraz planuje je odtworzyć w domu). Posiłki były świeże, z dobrej jakości składników i bez mdłych połączeń jakie czasem zdarzają się w roślinnych opcjach cateringu. Kasze i ryże były zawsze al dente, a warzywa chrupiące i soczyste.

Jeden z moich ulubionych zestawów. Nadziewany pomidor rządzi 🙂

Czy tym można się najeść?

Po pierwszym otworzeniu termosu wydawało mi się, że dania są zbyt małe. Zmieniłam zdanie kiedy zaczęłam jeść:). Porcje okazały się bardzo pożywne i tylko raz udało mi się zjeść całość od razu. W pozostałych przypadkach jedno danie zabierałam ze sobą z pracy do domu (stąd to wożenie termosu na rowerze i dzielenie się posiłkiem z Danielem). Podsumowując nie wydaje mi się, żeby ktoś mógł być po tym głodny.

Czy to jest zero waste?

Jeżeli szukacie opcji, która jest całkowicie bezodpadowa to niestety pozostaje Wam przygotowywanie posiłków samodzielnie do własnych pojemników. Nawet przy takiej opcji cateringu pojawia się niewielka ilość odpadów. Danie główne oraz zupa są dostarczane w termosie – to jest totalne zero. Jednak w niektórych zestawach pojawiają się dodatkowe pojemniczki. Surówki lub sałatki są pakowane w pojemnik z pulpy papierowej,  małe pudełeczka (np. na zioła do zup) mają już plastikowe wieczka.

W zestawie znajdują się też drewniane sztućce – choć one są najmniej problematyczne. Można ich spokojnie używać ponownie po umyciu lub wrzucić do kompostownika. Całość jest wkładana do papierowej torby z logo dostawcy. Najbardziej przeszkadzały mi te małe plastikowe wieczka – resztę jestem w stanie zaakceptować.

Dobra wiadomość jest taka, że firma już pracuje nad możliwością realizowania całkowicie pozbawionych “jednorazówek” dostaw.  

Najmniejsze pudełeczka, a najbardziej śmieciogenne.

Czy polecam?

Jeżeli przygotowujecie swoje posiłki w domu, to ta opcja raczej Was nie zainteresuje. Jeżeli jednak korzystacie z cateringu obiadowego w pracy to zdecydowanie polecam zmienić dotychczasowego dostawcę na takiego, który stara się ograniczyć odpady i używa wielorazowych termosów. Liczę, że takich firm cateringowych jak Sześć Smaków będzie  przybywać, także poza Warszawą. Jeżeli chodzi o cenę, to obiady w termosach wychodzą trochę drożej niż średnia cena za abonament “pudełkowy”. 5 dostaw (jeden tydzień roboczy) kosztuje 210 zł.

Osobiście byłam bardzo zadowolona z wygody jaką zapewniało mi otrzymywanie posiłków pod drzwi biura. Nie musieć wstawać rano i martwić się co zjem dzisiaj w pracy? – bajka. Na co dzień staram się gotować w domu, ale będę jeszcze korzystać z oferty obiadowej od Sześć Smaków. Szczególnie w tygodniach, w których mam napięty grafik i niedobór czasu.

Jak wyglądają Wasze obiady w pracy? Gotujecie sami czy korzystacie z firm dowożących jedzenie?

 

You Might Also Like

6 komentarzy

  • Laura sierpień 22, 2018 at 7:03 pm

    Wygląda bardzo smakowicie! Pierwsze co pomyślałam jak zobaczyłam te porcje, że faktycznie malutkie to, ale moje wątpliwości zostały rozwiane. Drewniane sztućce i papierowa torba nie przeszkadzałyby mi ani troszkę, ale te plastikowe wieczka trochę się gryzą z całym zestawem. Ale nie ma co marudzić i tak wielkie brawa dla Nich za jedzenie, które nie jest pakowane w styropian albo „czarny plastik” jak robi to większość dostawców jedzenia na wynos.

    • prostemiasta sierpień 23, 2018 at 10:51 am

      Na szczęście jest szansa, że niedługo ich oferta będzie 100 proc. zero waste. Póki co i tak jest lepiej niż w większości firm, a zawsze można coś ulepszyć 🙂

  • KJ sierpień 23, 2018 at 3:26 pm

    A wiadomo z jakiej firmy termos??? Jest świetny!!

  • Bysia sierpień 26, 2018 at 7:57 am

    A skąd takie fajne sztućce?

    • prostemiasta sierpień 26, 2018 at 10:23 am

      Sztućce i ich dokładny opis można znaleźć w poprzednich wpisach. Są świetne❤️ i już od połowy września będzie je można kupić u mnie na blogu. Będę informować jak już będą dostępne

    Leave a Reply