Czy less waste to kolejny trend napędzający konsumpcjonizm? Dziesięć butelek filtrujących, słomki kupowane w zestawach oraz szukanie co tydzień nowego sposobu na ograniczanie plastiku – które kończy się kupowaniem kolejnych produktów. Co to jest EKOkonsumpcjonizm?
Jeśli znacie mnie od dawna, wiecie, że zaangażowałam się w działalność jednej z marek zero waste oraz, że ostatnie weekendy spędzam na różnego rodzajach targach. Wydaje się więc hipokryzją, że piszę o konsumpcjonizmie – powinnam go przecież napędzać i zachęcać do zakupów – tak, wiem, że mam dziwny model biznesowy.
Moda na ekologię, zero/less waste przedostała się już do zbiorowej świadomości. Mainstreamowe media zaczynają promować wielorazowe słomki, chodzenie z własnym kubkiem i zakupy do swoich woreczków. To jest cudowne i zawsze cieszę się, kiedy temat ograniczania plastiku pojawia się w popularnych programach telewizyjnych czy czasopismach modowych. Niestety minusem takich działań jest coś co można nazwać EKOkonsumpcjonizmem. Narasta szczególnie teraz, kiedy zbliżają się święta…
Ekologiczny prezent nie dla wszystkich
Grudzień to szalony czas, w którym ludzie doznają dziwnego, zakupowego szału. Trzeba kupić wszystko i to koniecznie teraz, tak jakby po świętach sklepy miały zostać zamknięte, a na to czego nie dostanie się pod choinkę będzie trzeba czekać kolejnych 12 miesięcy. Osoby zainteresowane ekologią i less waste również szukają odpowiedzialnych, przydatnych prezentów jakie mogłyby podarować swoim bliskim – i to jest ok. Pułapką jest dopiero chęć obdarowania wszystkich prezentami w duchu eko.
Jednak przy okazji świąt, ważniejsze od krzewienia ekologii jest PRZEMYŚLENIE co możemy drugiej osobie podarować, tak żeby trafiło w jej gust, ale i przekonania. Kupowanie ekoprezentu komuś, kto kompletnie nie zwraca uwagi na środowisko i uważa, że efekt cieplarniany to wymysł unijnych polityków – jest ryzykowne. Nie ma sensu dawać wegańskiej książki kucharskiej, komuś kto nigdy w życiu nie ugotował nic poza wodą. Nietrafiony prezent, wrzucony na dno szafy to zmarnowane zasoby.
Nie oznacza to, że nie powinniśmy szukać lepszych, bardziej przyjaznych dla środowiska produktów i promować ekozmiany. Trzeba to jednak zrobić mądrze. Nie bądźmy ciotką, która co święta rozdaje różańce niewierzącym członkom rodziny.
Kiedy znajdę miejsce, w którym mogę wszystko…
Kolejne zjawisko, które mnie przeraża nawet bardziej niż siłowe nawracanie na ekologię, tak jakby to była średniowieczna krucjata (jak nie uda się modlitwą to mamy też miecze) to ekologiczny konsumpcjonizm. Osoby, które zainteresowały się less waste rzucają się wir zakupów szukając produktów, które ograniczają ilość używanego na co dzień plastik. W efekcie zaczynają kupować, trochę za szybko i trochę za dużo. Po wyborze butelki filtrującej okazuje się, że nie spełnia oczekiwań, sięgają po kolejną i kolejną. Warto pamiętać, że bawełniane woreczki na zakupy czy butelki na wodę są ekologiczne tylko wtedy jeśli będziemy używać ich wielokrotnie. Użyta 2-3 razy metalowa słomka jest gorsza dla środowiska niż cała garść plastikowych rurek.
Produkty zero waste są ładne
To prawda! W końcu doczekaliśmy się, rozwiązań, które są trwalsze i ładniejsze niż mniej ekologiczne, kolorowe alternatywy. I to jest wspaniałe. Oczy mi się świecą na widok plecionych siatek, futerałów na sztućce czy coraz bardziej designerskich kubków termicznych. Tylko, że… ja już mam cały stos toreb, bambusowe sztućce i kubek termiczny. Oglądam nowe przedmioty, ale nie kupię ich dopóki te, które mam nie ulegną zniszczeniu. To trudna decyzja, bo w normalnym materialistycznym świecie (w którym niestety żyjemy) wymienia się kubki, ubrania, albo nawet meble co sezon – bo nowe, bo zmienił się design, bo teraz jest nowy kolor jaki warto nosić. Cały czas rozwija się też technologia i na rynku pojawiają się coraz to ciekawsze, udoskonalone produkty.
Jeśli macie metalową słomkę i notorycznie jej zapominacie to sensowna wydaje się słomka składana do pudełka z brelokiem. I już by się wydawało, że jest fajnie, dopóki nie natrafi się na takie zdjęcie w internecie… Zastanawiam się, gdzie tu jest zero waste i promowanie produktu, który ma starczyć na długie, długie lata – a gdzie jest zły konsumpcjonizm i materializm ubrany w greenwashingową otoczkę.
Moda i konsumpcjonizm
Kupowania zbyt wielu przedmiotów nie da się tak łatwo oduczyć. Jeśli ktoś był łowcą promocji i przynosił z zakupów w sieciówkach horrendalne ilości ubrań to jest duże prawdopodobieństwo, że nawet kiedy zainteresuje się ekologią wciąż będzie kupował za dużo. Ciężko z dnia na dzień zmienić nawyki. Plastikowe torby z centrów handlowych zamienią się na papierowe, wypełnione ubraniami od rękodzielników i odpowiedzialnych producentów. Jasne, że to lepiej.
Wolę kupowanie setki ubrań FAIR TRADE od kilku wyprodukowanych w sposób łamiący prawa człowieka, ale… (czy ludzie od ekologii zawsze muszą znaleźć jakieś ale?) wolałabym, żeby po prostu kupowano mniej. Tylko to znów wymaga zastanowienia. Ekologia, FAIR TRADE, naturalne składy i certyfikowane tkaniny sprawiają, że odsuwamy od siebie odpowiedzialność – wpadamy na targi, do sklepów i już nie myślimy o tym czy nam to jest potrzebne. Kupujemy, kupujemy, bo to przecież zrównoważona produkcja lub sprawdzone miejsce – dalej trwamy w konsumpcyjnym modelu, w którym funkcjonowaliśmy wczesniej. Wydajemy pieniądze na kolejne rzeczy, który nie potrzebujemy za pieniądze, których nie mamy (“Fight Club”), ale przynajmniej robimy to w ekologicznym sklepie.
Targi i jarmarki
To tu najczęściej dajemy się ponieść – mamy dużo ciekawych rzeczy i wystawców, którzy nas interesują w jednym miejscu przez ograniczony czas (presja zakupowa tworzy się sama). Zamiast wpadać na Targi z marszu, z portfelem wypchanym gotówką warto sprawdzić wcześniej jacy wystawcy się na nich pojawią, czy mają coś co nas interesuje? Jeśli chcemy kupić coś konkretnego – zróbmy wcześniej listę.
Kiedy na Targach zobaczymy coś co nie skradło nam serca – wiecie jakie to uczucie – tylko po prostu jest ciekawe, ładne i może się przydać to weźmy kontakt do wystawcy np. wizytówkę (można jej zrobić zdjęcie – będzie zero waste), polubmy jego profil na Instagramie czy Facebooku i poczekajmy. Jeśli za kilka tygodni znów będziemy chcieli kupić ten przedmiot to droga wolna – ale z doświadczenia wiem, że jakieś 98 proc. rzeczy po czasie dłuższym niż 3 tygodnie okazuje się nam całkowicie zbędnych. Mimo, że są fajne.
Ile trwa Wasza decyzja zakupowa?
Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o to, żeby przestać kupować i szyć każde spodnie z materiałów znalezionych w lumpeksie. Ja też jestem z tych co wolą kupić mydło niż spędzić kilka godzin na jego własnoręcznej produkcji – skoro inny znają się na tym lepiej to czemu nie? Chodzi raczej o to, abyśmy nie ulegali modzie na eko. Niech kupowanie produktów mających zastąpić te jednorazowe będzie przemyślane.
Nie kupujmy ubrań Fair Trade, kiedy w szafie wciąż mamy ciuchy w super stanie. Na ekologiczne marki przyjdzie czas, kiedy to co na już mamy przestanie się nadawać do noszenia. Czasem będziecie musieli poczekać kilka lat i szczerze im później sięgnięcie po coś nowego tym lepiej – nie ważne, że na razie będziecie chodzi w starych, ale dobrych skórzanych butach na spotkania wegan.
Będę to powtarzać do znudzenia – promocje są spoko, Black Friday jest ok i nawet nie mam nic przeciwko chodzeniu na zakupy na dzień przed Wigilią – pod warunkiem, że WIEMY co chcemy kupić i nie dajemy ponieść się promocją w stylu 3 w cenie 1. Nie musicie być tak skrajnym przypadkiem jak ja – u mnie decyzja zakupowa trwa średnio pół rok – to jest już trochę patologia w drugą stronę. Ale zastanówcie się chwilę przed każdym zakupem. Jeśli nie kupujecie rękodzieła lub lokalnego produktu wiele kilometrów od domu to tak naprawdę jest marna szansa, że ta “okazja” Wam ucieknie.
Dziwny model biznesowy
Nie będę Was zachęcała do kupowania zerowastowych produktów na święta, mimo, że jest kilka firm które wspieram i promuje w swoich kanałach – jeśli przeczytacie stare recenzje, zobaczycie coś na Instagramie, spodoba się Wam zestaw woreczków, naturalne kosmetyki albo butelka filtrująca to wspaniale. Nie chcę jednak polecać Wam TERAZ (kiedy wszyscy są podatni na kupowanie za dużo) marek i przedmiotów. Wolę Was zaprosić do zastanowienia się nad niematerialnymi prezentami jakie możecie dać albo dostać. Opowiedzcie sobie na pytanie, czy gdyby zamiast wszystkich materialnych świątecznych prezentów moglibyście coś zobaczyć, gdzieś pojechać lub czegoś się nauczyć to co by to było? Zadajcie to pytanie waszym bliskim, może zamiast kolejnych skarpetek w końcu wybierzecie się do miejsca, którego nigdy nie macie czasu odwiedzić?
7 komentarzy
Świetny post,aż miło się go czytało. Ja właśnie teraz z rodziną tuż przed świętami jesteśmy w takim małym jakby problemie,bo nie mamy potrzeb materialnych aby zrobić dla siebie prezenty. I mam nastaletnią córkę,to nie jest tak,ze łatwo mi mówić,bo jak są dzieci to jest inaczej. Moja córka jest chyba bardziej powściągliwa w kwestii zakupów niz ja Dlatego nie chcemy szukać czegoś na siłę,tworzyć pragnień bo są akurat święta,dlatego postanowiliśmy zrobić sobie prezent właśnie w postaci wyjazdu. Jestem za świadomym konsumpcjonizmem. Jesteśmy także wege od 2-ch lat,ale do dziś mam skórzane buty,torebki czy paski. Bo są dobre,służą mi i nie muszę mieć zaraz rzeczy wegańskich aby czuć się weganką. Kupię takie jak będę musiała zmienić,ale póki co używam to co mam. Wywalenie tego i zamiana na nowe nawet ekologiczne nie byłoby eko i nic nie polepszy w kwestii Wege ani Eko.
Dokładnie! Czuję, że w święta jest taka presja na prezenty i często obdarowujemy się na siłę- bo ktoś akurat w tym momencie nie wie za bardzo co by chciał dostać, a trzeba kupić. Czy nie lepiej poczekać i zrobić bliskim inny miły prezent bez okazji? Bardzo się cieszę, że w Twojej rodzinie wybory są takie świadome! Co do wyrzucenia wszystkiego i przejście na eko, weganizm i tak dalej – niestety w takim podejściu jest więcej „pozowania” i „szpanowania” niż myślenia. Co przykre to właśnie takie „nagle nawrócone” osoby najczęściej krytykują tempo zmian u innych. Wszystkiego dobrego z okazji świąt- tak przy okazji!
Mądrze napisane! Też irytuje mnie moda na bezrefleksyjne ekozakupy, a z drugiej strony sama doradzam poszukującym rozwiązań zero waste, co kupić, z czego skorzystać. Zero waste jako marketingowy trend ma się już świetnie (niestety), toteż dobrze, że przypominasz o przeżyciach i nie kupowaniu, gdy czegoś nie potrzebujemy. W tym roku wyjątkowo nie oczekuję niczego pod choinką.
Ja też polecam, testuje i kupuje – jednak szczególnie teraz przed świętami widzę taką presję na kupowanie, że aż musiałam o tym napisać! 🙂
Bardzo, bardzo fajny post! Ja nad prezentami zastanawiam się od kilku miesięcy i będzie to albo coś smacznego do zjedzenia albo do noszonia na lata. Koniecznie takie prezenty, które wiem, że ktoś lubi lub potrzebuje. Planuje podarować rodzicom wspólny czas ale wiem, ze bilety, ktore dostaną sprawią im radość. Rok temu chcialam podarowac komuś wspólny czas i ta osoba nie bardzo zrozumiała, ze to jest forma prezentu. Wyszło z tego wszystkiego więcej zamieszania. Dlatego najwazniejsze jest dokładne dopasowanie prpezentu do drugiego człowieka, żeby nic potem nie zalegało na dnie szafy. Chociaż przyznam, że jeszcze miesiac temu miałam taką pokusę obdarować wszystkich eko prezentem, to jednak nie chce być taką „ciocią co rozdaje różańce” (bardzo mnie to rozbawiło, to określenie wejdzie do mojego słowinika na stałe). Pozdrawiam 🙂
Bilety dla rodziców to super pomysł! A z tym niezrozumieniem to dokładnie o to chodzi – nie każdy zrozumie i nie każdy ucieszy się z tego co my byśmy chcieli dostać. Prezenty robimy dla innych nie dla siebie 🙂
Kocham Cię ! To jest wpis doskonały!