Szwedzi chwalą się, że poddają recyklingowi 99% swoich odpadów. Taka liczba robi wrażenie. Podczas mojej podróży do Göteborga chciałam sprawdzić jak bycie „eko” w tym kraju wygląda od kuchni, dla normalnego przechodnia.
Na początek kilka słów o systemie gospodarowania odpadami w Szwecji. Zgodnie z oficjalnymi danymi jedynie 1% śmieci wytwarzanych przez mieszkańców tego kraju trafia na składowisko. Nie oznacza to jednak, że wszystkie pozostałe surowce są ponownie przetwarzane. To technicznie niemożliwe. Połowa z nich jest poddawana procesowi termicznego przekształcania, czyli są po prostu spalane. W statystykach zalicza się to do odzysku stąd mylna informacja o recyklingu. Ilość energii jakie Szwedzi uzyskują z odpadów jest ogromna. Ciepło wyprodukowane w ten sposób może ogrzać 810 000 domów, a wytworzonej energii elektrycznej wystarczy, aby zaspokoić zapotrzebowanie 250 000 budynków mieszkalnych. W położonym w pobliżu Malmo mieście Helsingboard 40% mieszkańców jest zaopatrywanych w energię uzyskaną ze spalania odpadów. Polityka energetyczna sprawia, że dla Szwedów opłacalne jest importowanie odpadów z sąsiednich krajów. Przede wszystkim z Norwegii, Wielkiej Brytanii, Irlandii i Włoch. W 2015 r. w tym skandynawskim kraju 2,3 miliony odpadów zostało poddane spalaniu w celu odzysku energii, jednocześnie aż 1,3 milionów z nich pochodziło z eksportu.
Lepiej spalać?
Do spalania trafiają nienadające się do recyklingu opady opakowaniowe (mające wysoką wartość energetyczną) oraz odpady organiczne. Od 2005 r. w Szwecji zakazane jest ich składowanie. Czy takie rozwiązanie jest przyjazne dla środowiska? Jak ładnie powiedział Göran Skoglund z Öresundskraft AB w jednym z materiałów o szwedzkiej gospodarce odpadowej: to zależy 🙂 . Oczywiście lepiej spalać wytwarzane w domach śmieci niż składować je na wysypiskach. Szczególnie, że dzięki restrykcyjnej polityce w Szwecji ilość szkodliwych substancji wydostających się do atmosfery w tym procesie jest znikoma. Pomimo spalania trzy razy większej ilości odpadów niż w 1985 r. emisja metali ciężkich jest obecnie o 99% mniejsza.
Proekologiczne działania
Dla mnie zawsze ważniejsze od odpowiedniego zagospodarowania odpadów jest troska o to, aby nie powstawały w tak dużej ilości. Tutaj, bazując na tym co udało mi się zobaczyć mam mieszane odczucia. Według danych Eurostatu w 2015 r. w Szwecji produkowanych było 350 kg odpadów na osobę, w Polsce na mieszkańca przypada 290 kg. To ponad 60 kg więcej, co stanowi ogromną różnice. Ciężko stwierdzić skąd ten wynik, brak danych na ten temat. Szwedzi zużywają przecież mniej plastikowych butelek niż my. Picie wody z kranu jest tu bardzo popularne, o czym pisałam już wcześniej. Informację o tym, że kranówka nadaje się do picia znajdziecie na każdym kroku, a cena butelkowanej skutecznie odstrasza (szczególnie turystów 😉 ). Można też kupić gazowaną wodę w aluminiowej puszcze.
System segregacji również działa sprawniej. W supermarketach znajdziecie automaty przyjmujące butelki PET, puszki czy szkło, w zamian za kupon do realizacji w sklepie. Na ryneczku z lokalnymi produktami rolnicy oferowali mi papierowe torby zamiast klasycznych foliówek. Pierwsze moje odczucia były więc pozytywne. Szukałam jednak czegoś więcej, dowodów na zero waste! Najwięcej ich znalazłam w moim hotelu. Serwowane w nim śniadanie to najlepszy przykład na to, że się da! Nawet w gastronomii. Więcej o tym odkryciu tutaj.
Czosnek i cebula jak najbardziej ekologicznie 🙁
W poszukiwaniu zero waste
To mi jednak nie wystarczało. Chciałam zgłębić temat bardziej więc zrobiłam rundkę po sklepach. Zwykłych, dużych i małych w których na co dzień kupują mieszkańcy. Zaczęłam zaglądać do ich koszyków. I niestety przeżyłam małe załamanie. Na dziale warzywnym ciężko było znaleźć coś bez foli. Pojedyncze ogórki w foli, ziemniaki w foli, banany w foli… nie było co prawa tak źle jak we Włoszech, gdzie Pan kazał mi nakładać pomidory JEDNORAZOWĄ rękawiczką, a kiedy chciałam odmówić zaczął wykrzykiwać coś o zasadach i turystach. Moja wiara w Szwedów upadła jeszcze bardziej, kiedy okazało się, że warzywa bez owijki nakłada się do 2 rodzajów foliówek! Do jabłek są białe, a do cebuli i ziemniaków brązowe- no bo jak to tak, żeby jasne brudzić. Warzywa eko i bio w obowiązkowych „zabezpieczeniach”. Jeżeli zaś chodzi o zachowania ludzi… to poddałam się, kiedy jeden z klientów zapakował w siatki z działu warzywnego opakowania mąki, ryżu i kaszy (oczywiście każde osobno). Dałam sobie spokój z obserwacją. Zrobiło się trochę nie na moje nerwy.
Oczywiście wiem, że w Polsce też pojawia się coraz więcej sklepów, gdzie wszystko jest zapakowane w plastik, ale w Szwecji spodziewałam się czegoś więcej. Zaczęłam mieć dziwne wrażenie, że w niektórych obszarach bez opakowaniowość jest u nas łatwiejsza. Żeby nie przeinaczać faktów muszę przyznać – w każdym sklepie w którym byłam istniała sekcja z produktami na wagę. Żelki! Żelki można było kupić na wagę lub zapakować do przygotowanych obok stanowiska PAPIEROWYCH torebek. Tylko dlaczego żelki można bez foli, a pomidory już nie?
Szwedzki ekobiuro
Podobne „sprzeczności” zauważyłam na firmowym spotkaniu, w którym uczestniczyłam. Kawa z automatu, woda filtrowana. Na spotkaniu 10 osób i wszyscy jak jeden mąż używają papierowych lub plastikowych kubeczków (papierowe do ciepłych, z tworzywa do zimnych napojów). Do tego drewniane mieszadełka, plastikowe serwetki i aaaaaa… wszyscy rozmawiają o recyklingu i zrównoważonym rozwoju. Przyznam, że nie byłam przygotowana na taki obrót sprawy. Wydawało mi się, że w biurze to nikt mi nie poda herbaty w jednorazowym kubku. Zajrzałam do jednej z kuchennych szafek- pełno naczyń z logo firmy. Pożyczyłam jeden z kubków. Wywołując zdziwienie wśród ludzi, którzy na co dzień pracują w tym miejscu. Dodam, że w kuchni znalazłam też dwie zmywarki- kompletnie puste, oraz pojemniki do segregacji odpadów (6 frakcji) całkowicie po naszym spotkaniu zapełnione.
Oczywiście, nie mieszkam na co dzień w Szwecji. Nie znam zwyczajów, a moje spostrzeżenia to jedyne luźne obserwacje i zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością. Może być tak, że po prostu trafiłam na takie zachowania, natomiast w innej części miast, w innym regionie sprawa wygląda zupełnie inaczej. Przecież, gdyby obcokrajowiec przyjechał do mnie mógłby pomyśleć, że WSZYSCY Polacy segregują odpady i jeszcze kupują na wagę do słoików. Mam jednak nieodparte wrażenie, że Szwedzi postawili recykling i odzysk (przede wszystkim ten energetyczny) o wiele wyżej niż niewytwarzanie odpadów. Takie podejście spycha trochę odpowiedzialność, bo wrzucając coś do kosza, przestają o tym myśleć. Pasuje mi do tego bardzo ładna myśl, którą kiedyś znalazłam na końcu Internetu ale oczywiście nie pamiętam autora:
Recykling to dobre miejsce, żeby zacząć ale złe żeby skończyć!
Tak więc, Szwecjo do boju! Czas popracować nad byciem wzorem w kategorii zero waste. I jestem trochę dumna z Warszawy po tej wycieczce <3
No Comments