Nić dentystyczna przez długi czas była jednym z moich ekogrzechów. Zawsze zapakowana w plastik i jeszcze dodatkowo zabezpieczona wielomateriałowym opakowaniem. Dlatego, kiedy znalazłam zerowastową, wegańską! alternatywę w szklanym słoiczku, który można wielokrotnie uzupełniać prawie podskoczyłam z radości!
Jeśli chodzi o moje zęby to do wszystkich rozwiązań zero waste podchodzę szczególnie ostrożnie. Wiecie, to nie są włosy, które po kilku miesiącach odrosną, jeśli zniszczycie je źle przygotowanym szamponem własnej roboty. Dziur powstałych podczas ekologicznych eksperymentów nie da się pozbyć.
Nie zdecydowałam się na zrezygnowanie z nici – mam blisko osadzone zęby i mój dentysta uważa, że jej używanie jest konieczne – wolę mu zaufać. Nie oznacza to jednak, że nie próbowałam bardziej ekologicznych metod.
Kawałek nitki i zrób to sam
Dużo czytałam o patentach na zastępowanie sklepowej nici taką domowej produkcji (nitka + wosk + olejek to nie jest wielka filozofia). Bea Johnson polecała np. używanie zwykłej, jedwabnej nici, bez żadnych dodatków. Niestety każda próba zamiany znanego mi rozwiązania na bardziej ekologiczny produkt kończyła się kiepsko. Najczęściej nić rozwarstwiała się podczas używania, co sprawiało, że jej kawałki zostawały między moimi zębami – dając efekt odwrotny od zamierzonego. Zamiast pozbyć się zanieczyszczeń – musiałam jeszcze siłować się z zaklinowaną nitką.
Nitka w szklanym opakowaniu
Produkt, który obecnie stosuję kupiłam podczas targów Natura Food&BeEco w Łodzi. W regularnej sprzedaży jest dostępny w Ekodrogerii (na ich stronie internetowej i w warszawskim sklepie stacjonarnym), a także np. na stronie Skład Prosty.
Jest to nitka brytyjskiej firmy Georganics – pakowana w szklany słoiczek z metalowym zamknięciem. Całość jest jeszcze zabezpieczona kartonikiem z recyklingu. W jednym opakowaniu mieści się 30 m nici, co przy używaniu 30-40 cm każdego dnia – może wystarczyć nawet na trzy miesiące użytkowania. Ilość potrzebnej nitki odmierza się w prosty sposób, za pomocą dziurki w wieczku.
Największą zaletą tego produktu jest jednak to, że kiedy nitka się skończy nie musimy kupować kolejnego słoiczka – wystarczy go uzupełnić nowym wkładem.
Jedwabna albo wegańska
Nić jest dostępna w dwóch wariantach. Pierwszy z nich jest wykonana z jedwabiu z dodatkiem olejku kardamonowego. Druga opcja jest wegańska (jej używam aktualnie) – zamiast jedwabiu wykorzystano włókno bambusowe z domieszką węgla drzewnego oraz olejek z mięty pieprzowej. Oba produkty posiadają atest Peta cruelty-free i są pokryte woskiem pochodzenia roślinnego.
Płyn do płukania ust do kompletu
Inwestując w nić skusiłam się także na płyn do płukania ust w szklanej butelce od tej samej firmy – a tak naprawdę, poprosiłam siostrę, żeby kupiłam mi go jako prezent na urodziny 😉. Jednak, żeby go ocenić potrzebuję trochę więcej czasu. Na razie nie mam wyrobionego zdania… Jest stworzony na bazie oleju kokosowego, dlatego nie każdemu może przypaść do gustu – trzeba się przyzwyczaić do płukania ust tłustym płynem. Również węglowy posmak produktu, który wybrałam (jest kilka opcji) pozostawia wiele do życzenia… Jednak na razie nie mówię „nie” – dam Wam znać co myślę, po dłużnym użytkowaniu.
Opinia i wady
Wracając do nici – zdecydowanie ją polecam. Jest wydajna, wygodna w użytkowaniu i w stu procentach spełnia swoje zadanie. Podoba mi się także minimalistyczne opakowanie. Dzięki przeźroczystemu słoiczkowi widzę, ile jeszcze produkty mi zostało i kiedy będę musiała dokupić nowy wkład.
Wadą jest cena, która dla wielu może być trudna do zaakceptowania. Opakowanie bambusowej nici kosztuje ok. 31 zł, nić jedwabna to wydatek w okolicach 44 zł. Dwa wkłady każdego z rodzajów – to ok. 44 zł, w podobnej cenie jest także płyn do płukania ust.
Choć cena sprawia, że produkt ten jest dla polskich klientów raczej luksusowy warto pamiętać, że dokupując kolejne wkłady płacimy jedynie około 20 zł za jedno wypełnienie, co już nie jest tak wielką różnicą pomiędzy klasycznymi nićmi, które kosztują w granicach 13-17 zł za opakowanie.
4 komentarze
Hmmm, no cena to mnie faktycznie zwaliła z nóg. Jak na takie maleństwo to naprawdę kupa kasy, ale jakość pewnie robi swoje. Ja do wielu DIY zero waste rozwiązań też podchodzę niezbyt ufnie, a do tych związanych z zębami już całkiem, dlatego nie umiem się przekonać do takich domowych past do zębów.
Trochę boli jak się ją kupuje, ale liczę, że takich rozwiązań będzie więcej. A jeśli chodzi o domowe pasty do zębów to mam podobnie – wyznaję zasadę ograniczonego zaufania do takich produktów.
Stare rajtki.A raczej nitki z nich.Moja mama tak robila za komuny.
Dziękuję za ten wpis. Szukałam alternatywy cruelty-free dla nici – trafiłam na ten artykuł przez Google :). Wypróbuję chętnie.
Jeśli chodzi o płyn – nie przejmuj się nim tak. Podstawą pielęgnacji zdrowej jamy ustnej jest szczotkowanie i nitkowanie. Płyn można sobie darować – w sensie, że stomatologicznie niewiele wnosi. (inaczej będzie przy chorobach jamy ustnej lub dziąseł, ale wtedy dedykowane są zupełnie inne płyny, o mocnym przeciwbakteryjnym składzie). Pozdrawiam!