W majówkę postawiliśmy na wojaże w okolicach Warszawy. Jednym z punktów programu była wyprawa rowerem do Czerska. O tym jaką drogę wybraliśmy i czy się opłacało przeczytacie niżej.
Zamek w Czersku jest oddalony o 43 kilometry od Warszawy. Sprawni kolarze pokonają tę trasę w 2 max. 3 h. My zdecydowaliśmy się wyruszyć do Czerska z Konstancina, dzięki czemu mieliśmy w jedną stronę jedynie 19 km. O tym jakim super miejscem jest Konstancin napiszę kolejnym razem. Dla tej opowieści ważne jest, że wyjeżdżając z miasteczka kierowaliśmy się na Górę Kalwarię.
Zaczęliśmy od przejazdu spod Gospody Zalewajka przez Chojnowski Park Krajobrazowy. Tutaj warto trzymać się głównej drogi i nie skręcać na boki (gdzie zaczyna się teren rezerwatu przyrody, a wraz z nim nieprzejezdne bagna z gigantycznymi chmarami komarów). Podpowiem, że na głównej drodze może np. leżeć zwalona brzoza, ale to wciąż główna droga.
Kiedy już wydostaniecie się z lasu czeka Was prosta, łatwa droga przez malutkie miejscowości pełne kwitnących sadów owocowych i zielonych ogródków. Praktycznie żadnych samochodów w pobliżu, a droga prosta i równa. Nawet mi, początkującej rowerzystce nie sprawiła żadnego problemu.
Góra Kalwaria
Góra Kalwaria, choć podobno warta zobaczenia została przez nas potraktowana po macoszemu. Zatrzymaliśmy się w niej tylko po to, żeby dopytać jak dalej jechać na Czersk. Przemiła Pani w informacji turystycznej dokładnie wytłumaczyła nam, gdzie mamy skręcić, żeby ominąć roboty drogowe, sprawiające, że dotychczasowy szlak rowerowy jest nieprzejezdny. Wysłuchaliśmy jej, podziękowaliśmy i pojechaliśmy… dokładnie nie tam, gdzie powinniśmy. Zamiast przejechać wygodnie wałem wiślanym, ciągnęliśmy rowery wzdłuż rozkopanego terenu budowy. Potem czekało nas jeszcze wciąganie ich pod górę i unikanie (szczęśliwie) nadjeżdżających z obu stron tirów podczas przebiegania przez drogę.
Rowerem się opłaca
Jedno warto wiedzieć, kiedy już przekroczycie (nieważne jak) drogę krajową nr 50 to już do samego Czerska, czyli kolejne 4 kilometry, będziecie mieli przed sobą piękną trasę wzdłuż wału wiślanego, a potem przez kolejne owocowe sady. Jedyny minus to ostatnie kilkanaście metrów na finiszu, kiedy trzeba wjechać pod górę. Zamek jak to zamek jest położony na wzgórzu i nie da się do niego dostać inaczej. Choć w sumie i tu są dwa sposoby, bo można mieć kondycję i na górę po prostu wjechać lub kondycji nie mieć i rower pod górę wprowadzać.
Niezależnie od wybranego sposobu dla każdego, kto pokona rowerem drogę do zamku w kasie biletowej czeka miła niespodzianka. Każdy rowerzysta za bilet wstępu zapłaci 5 zamiast 8 zł, czyli tyle ile wynosi bilet ulgowy. Bardzo mnie ucieszył ten ukłon w stronę rowerzystów. Nie wiem jak Was, ale mnie coś takiego bardzo motywuje.
Zamek w Czersku
Jeśli chodzi o krótkie wprowadzenie dotyczące samego zamku: to pierwsze ślady człowieka na terenie Czerska pochodzą sprzed 2 tysięcy lat. Choć wtedy był tam cmentarz, a nie gród mieszkalny. Na stałe ludzie osadzili się na tym terenie dopiero XI w. Mieszkańcy drewnianego grodu zajmowali się garncarstwem, polowaniem i rolnictwem. W XIV w. książę Janusz I rozkazał przebudować ich dotychczasową siedzibę postawić na jej miejscy nowoczesny jak na tamte czasy ceglany zamek. To właśnie tę odrestaurowaną budowlę przyjeżdża się oglądać w Czersku.
Atrakcje na zamku
Sam zamek jest bardzo dobrze przygotowany pod turystów. W weekendy od maja do końca września organizowane są na jego terenie najróżniejsze atrakcje skierowane głównie do dzieci, ale nie tylko.
O tym, jakie wydarzenia są planowane w najbliższych tygodniach możecie przeczytać tutaj. Kiedy my bawiliśmy na terenie zamku można było m.in. postrzelać sobie z łuku do tarczy (1 zł za jeden strzał) lub przyjrzeć się rzemiosłu z XV w. Choć my woleliśmy podziwiać piękną panoramę okolicy i po prostu odpoczywać leżąc na soczystozielonej trawie. No i wchodzić na wieżę, po to się przecież jedzie do zamku, żeby się na wieże wspinać 🙂 .
Rowerem do Czerska – dlaczego warto?
Droga do Czerska (poza krótki fragmentem w którym przeszkodziła nam budowa autostrady) była bardzo lekka i przyjemna. Zdecydowanie polecam dla początkujących rowerzystów, którzy nie bardzo lubią nierówne tereny i długie fragmenty pod górę. Sam zamek warto zobaczyć, choć raczej nie będziecie krzyczeć ”wow”, przekraczając jego bramę. Mnie szczególnie urzekły widoki roztaczające się na okolice z obu wież. No i satysfakcja, że udało mi się tam dotrzeć tylko za pomocą siły własnych nóg.
Przydatne informacje:
- Na terenie zamku jest coś co można nazwać barem, w którym można kupić lemoniadę lub kiełbasę z grilla.
- W pobliżu zamku nie ma żadnej fajnej restauracji, teoretycznie jest Karczma Czerska, ale wygląda jakby dawno nikt w niej nie jadał. Są za to dwa sklepy spożywcze. Przed bramą prowadzącą na teren zamku starsza Pani sprzedaje też obwarzanki po 4 zł za sznurek.
- Żeby z wracając z zamku ostać się na drugą stronę Wisły, np. w kierunku Otwocka lepiej jechać wałem wiślanym i z niego wejść schodami na most, a nie jak prowadzi nawigacja od razu wjeżdżać na drogę krajową nr. 50. Ma zerowe pobocze, a ruch jest na niej bardzo duży (głównie tiry i inne wielkie pojazdy).
No Comments